Fot. Krzysztof PacewskiWitam wszystkich już po Dniu Deskorolki! Chciałbym zacząć od wielkiego "żałuj, jeśli nie byłeś!" skierowanego do każdego kto uznał, że mogą być ważniejsze lub ciekawsze rzeczy! Każdy kto był wie doskonale o czym mówię.
A więc spróbuję zreferować to w miarę chronologicznie. Ludzie zaczeli się zbierać tłumnie na placu, podobno, już od godziny 11. Podobno-ja zjawiłem się o 12. Przed moim przybyciem Juro poczuł się w obowiązku organizatora i zarządził małe "Game of S.K.A.T.E", które ktoś podobno wygrał, aczkolwiek żadną siłą nie udało mi się dowiedzieć kto tego dokonał(akty autolansu mile widziane w komentarzach.)Jak już wspomniałem, ja pojawiłem się w okolicach godziny 12. Pokrzyczałem troche przez megafon, wspólnie z Gutkiem policzyliśmy uczestników ( w tym roku było nas około 50). Następnie podczas gdy ja przystąpiłem do przygotowywania losowania drużyn i rozmów z gazetami(ależ tutaj zasiadł autolanssss) Gutecki skrzyknął ludzi na Best Trick na wybitce. O ile mi wiadomo wygrał kickflip ale kto był jego autorem też niech ujawni się w komentarzach.
W momencie kiedy Best Trick został uznany za zakończony każdy z uczestników wylosował kolorową karteczkę z kapelusza. Szczęśliwcy, którzy znaleźli się w posiadaniu zielonych karteczek trafili pod skrzydła Gutka i Jurasa. I poszli w kierunku Kauflandu, Multikina i lodowiska. A co z nimi działo się dalej? Nie mam niestety bladego pojęcia i czekam z niecierpliwością na ich materiał video.
Osoby, które wyciągnęły losy w kolorze pomarańczowym podążyli wraz z Żyłą i Yozzem na pomnik. O ile mi wiadomo na pomniku posypało się trochę dobrych trików, niestety Żyła złamał deskę. Z opinii naocznych świadków wnioskuję, że taka strata spowodowała u Kapitana drużyny pomarańczowej brak zainteresowania swoimi podopiecznymi, którzy postanowili zmienić barwy na żółte.
A zawiadowcą drużyny żółtej byłem ja. I o tym teamie mogę powiedzieć NIECO więcej. My zaczeliśmy na Placu Jagiellończyka małą dezorganizacją. Część grała w S.K.A.T.E'a, część katowała wybitkę, a część po prostu jeździła za mną i pytała dokąd idziemy. Następnie postanowiliśmy ruszyć się na 4 schody oraz murek/gap/ schodek/ jak-zwał-tak-zwał pod Światowidem. Chwilę poskakaliśmy, ponagrywaliśmy i porobiliśmy fotki i pogonił nas Kaba goniony rozkazem chlebodawców.
Z Placu większość mojej drużyny poszła na schodki pod multikinem, a ja, choć to mało chwalebne, razem z Wojtasem, Kaliną, Szopą i Beky poszliśmy na bank/zjazd/drop koło lodowiska. Tu pohasaliśmy jak stare pancury i ja rozwaliłem buta. Wróciliśmy na plac skoczyć scenę. I tu dołączyła do nas część ekipy Żyły. Razem zjechaliśmy ulicą Teatralną w dół (pomimo ewidentnie czekającej na to policji) by tam złączyć się z resztą mojej drużyny.Tu poskakaliśmy sobie chwilę, Szopa walnął mega hardflipa z trójki po raz pierwszy. Po czym jako, że było nas dość dużo, pogoniła nas ochrona.
Stamtąd udaliśmy się na murek na bankach. Tu szaleli głównie chłopaki z Braniewa, aczkolwiek elbląska młodzież nie poddała się i w ogólnym rozliczeniu ma z tej miejscówki więcej nagranych trików. Ja i Szopa zajeliśmy się bardziej skakaniem z 3 schodków które znajdują się zaraz obok. Ja po dłuugiej męczarni zrobiłem w końcu flipa, a Szopa bardzo zgrabnie i szybko walnął hardflipa z 3 schodów po raz drugi tego dnia.
Potem ruszyliśmy już na pomnik. Po drodzę ja i Boryna zahaczyliśmy o tajemniczy murek koło ulicy 12-tego lutego. Tu poszło ollie pod i ollie z co w sumie i tak może być uznane jako osiągnięcie ze względu na warunki.
A na pomniku. Był contest na najwyższe ollie. Powiem tylko, że w tym roku żeby zatriumfowac trzeba było już PRZELECIEĆ 6 desek. Następnie jak już wiedzieliśmy jak wysoko da się skoczyć postanowiliśmy sprawdzić jak daleko można. Tu o ile mi wiadomo skończyło się na 10 deskach na długość z ollie i 8 z flipem.
Z pomnika dość szybko uciekliśmy na dolinkę na grill-chill party. Mi zajechanie tam zajęło niestety chwilkę i to dość sporą. Ale pojechaliśmy jeszcze do Kauflandu po kiełbasę i coś-nie-coś aby ją zapić. Ale będąc już tam postanowiliśmy dograć troche materiału na schodach pod multikinem. Bez skutku.
A na dolince! Było mnóstwo ludzi! Związanych z deskolką mniej lub bardziej. Kalina popstrykał kilka fajnych fotek na piramidzie. Ostatni znikneli stamtąd przed godziną pierwszą w nocy.
Ogólnie rzecz ujmując uważam, że dzień był niesamowicie udany! Pomimo ogranizacyjnego chaosu w moim odczuciu było bardzo dobrze! Aczkolwiek zakwasy na udach mam do dziś! Mimo tego że ledwo chodzę już nie mogę doczekać się przyszłorocznego Dnia Deskorolki 2009!
Chciałem jeszcze podziękować Jurasowi, Wojtasowi i oczywiście Gutkowi za organizację, Dziennikowi Elbląskiemu za zainteresowanie, Kasi i mojemu tacie za pomoc w trakcie Dnia i każdemu kto pojawił się tego dnia chociaż na chwilę!
Przy okazji chciałem jeszcze przypomnieć kapitanom drużyn lub osobom za to odpowiedzialnym, że do końca czerwca dobrze by było móc oglądać montaże poszczególnych ekip na blogu!
Zainteresowanych odsyłam jeszcze do artykułu o nas na stronie
http://elblag.wm.pl/56653,Deskorolka-quotto-styl-zyciaquot.html i po zdjęcia posta niżej.
Elo! Keep on skating!