poniedziałek, 25 października 2010

Battle at the Plac Jagiellończyka-fotorelacja

Elo! Dorzucam kilka fotek z elbląskiego Game of S.K.A.T.E!

No to zebrała się młodzież...











Losowanie przeciwników na eliminacje.

Pierwsza para: Mati-Jędruś.


Organizator z pucharem i drogocenną nagrodą w jednym! GROLSCH!

Czas rozpisac uczestników...

A oto zwycięski GROLSCH we własnej... Osobie?

Mimo że Jędruś mnie uciął to i tak wrzucam bo dalej uważam, że jak zrobie nollie flipa to sukces. A więc ja i mój nollie flip. Mimo że mnie tam niewiele...


Tradycyjne RUSZAMBO... Czyli popularne papier-kamień-nożyce. Kto wygra-zaczyna.


Jury... Gutecki!


I takich dramatów nie udało się uniknąc. Na całe szczęscie była nowa przygotowana!


Organizator szaleje z nagrodą.

 Żyła i jego nollie flip. Dobry, acz nie dośc na Mateusza.


Szopa i jego szalona trója.



Nawet Dropsik pokazał klasę!

Wygrał, nie wygrał-piątka sie należy!



Finałowe RUSZAMBO!


Zwycięski varial heel!

I pofinałowa euforia!
  
Pofinałowe zbicie piątki! Męczący był to pojedynek!


A oto jak wyglądała lista!





Wszystkie fotki zrobił Jędruś Gardysiak. Dziękujemy bardzo!
I chciałem również podziękować Dziennikowi Elbląskiemu i pani Sylwii Warzechowskiej za zainteresowanie nami. A oto jego efekty : http://elblag.wm.pl/22902,Skejtowcy-w-centrum-miasta.html
Enjoy!

sobota, 23 października 2010

Battle at the Plac Jagiellończyka vol.1

Chociaż po prawdzie powinno być to już volume 2. Pierwsza edycja odbyła się przy okazji Dnia Deskorolki. Dodam, że wygrał wtedy Żyła. Także dziś startował z pozycji obrońcy tytułu.

Ale zanim zacznę, chiałbym podziękować Dropsowi! Bo tak na prawdę to on był dziś organizotorem nie ja. Ja tylko ubrałem jego pomysł w słowa i zamieściłem na blogu. A dziś Drops nawet pomyślał o kartkach i długopisie, o czym ja zapomniałem. Także potężny ukłon w stronę Dropsika, bo pomysł był ŚWIETNY!

Ok. Koniec tego słodzenia-przechodzimy do sedna.

Miało być "koło 13". No to "koło" 14 pojawili się już wszyscy. Pojeździliśmy chwilkę luźno, by za chwilę przystopić do części  właściwej. Rozpisani zostali wszyscy zgłoszeni i metodą losową podobierani w pary do pierwszego etapu gry. Tu zostało wyłonionych sześciu półfinalistów. Żyła się bardzo upierał żeby z okazji bycia obrońcą tytułu być od razu w półfinale. Ale NIE!

A znaleźli się tam : Żyła wyżej wymieniony, Drops, Mateusz, niejaki Adrian, Dominik i ja.

Drugim etapem była znowu gra parami z której zostało wyłonionych trzech finalistów. A byli nimi; Drops, Mateusz i ja. Jak widać już na tym etapie zabrakło Żyły, którego wykluczył Czarny Koń-Mateusz.

I tak po finale, trzeci był Drops, drugi Mateusz i jak wynika z prostej matematyki zwycięski Grolsch powędrował do mnie... Stoi nawet pusty koło mnie jak piszę tę relację.

Dzięki Szopie każdy pólfinalista dostał jeszcze snicersa, a ci którym udało się dostać na podium inne słodkości.

Na koniec jeszcze zagrałem w S.K.A.T.E'a z Żyła i przegrałem.

Uważam, że dzień był BARDZO udany! Było sporo młodych skejcików. Powiem szczerze, że połowę widziałem po raz pierwszy! Nie wiem skąd nas wytrzasneli ale był Dziennik Elbląski, także pare słow o nas powinno być jakoś niedługo. Bardzo mi się podobało!

I wideo relacja będzie zajebista bo kamera i fisheye, wiadomo "Szopa ma". A no tak! Przecież nie przyniósł! Nie będzie! Będą tylko zdjęcia jak mi Jędruś dośle!

Dziękuję wszystkim, którzy przyszli!

wtorek, 19 października 2010

RAVE SHIT PARTY

JUTRO 20 pazdziernika! W klubie AGRAVKA druga z kolei biba w klimatach DnB, Dubstep, Breakbeat. Start 21:00, wjazd FREE

Game of S.K.A.T.E

Ok. Jak widać w tytule. Ale zacznę od czegoś innego. Drops to matoł i przez niego nie zaliczę jutro kolokwium z wytrzymałości materiałów. Wkręcił mi zajawkę i nie mogłem dłużej siedzieć patrząc w książki i MUSIAŁEM zacząć pisać.

Ok. Koniec narzekania. Drops podbił do mnie żeby może z okazji zbliżającej się WIELKIMI krokami zimy zrobić jakiś event kończący pewnie rok. Bo jak zatwardziali czytelnicy INFOmagazine wiedzą NIE ma w deskorolce SEZONÓW!

Ok. I owym EVENTEM miałoby być znane wszystkim dokładnie GAME OF S.K.A.T.E. Ale nie myślcie sobie, że to będzie tylko takie bezsensowne podskakiwanie grupowo w miejscu bez celu! Co to to nie! Zwycięzca otrzyma drogocenne nagrody rzeczowe w postaci PIWA. Dobrze? Dobrze!

Ok. Żeby nie było, że to ja chcę młodzież rozpijać wymyślił to Drops, co więcej zaofiarował się być on sponsorem EVENTU!

Ok. Ale może szczegóły? Miałoby to mieć miejsce w sobotę rano, koło 13. Na Placu Jagiellończyka ze względu na sporą ilość miejsca, ktorego na pomniku niestety brakuje...

Ok. Mam nadzieję, że będzie DUŻO chętnych. Zapisy na miejscu, po więcej informacji pisać w komentarzach albo bezpośrednio do mnie. Tyle chyba.

Ok. Więc kończę. Ale najpierw muszę się pochwalić, że to mój SETNY post. ŁAŁAŁYŁA! GREJT SAKSES!

poniedziałek, 4 października 2010

Słomka Tour czyli wyprawa Krzyżowa do miasta pierników, największego astronoma i ojca Rydzyka!

Dzielna Clio-Siła, która powiozła nas w obie strony bez  żadnych protestów. Fot. Mariusz Malinowski

Jurkowe 5-0 na murku na UMK. Fot. Krzysztof Pacewski

A takie sobie ollie zrobiłem na schodach na UMK. Fot. Robert Kołakowski

Jersay frunie na UMK. Fot. Krzysztof Pacewski


Patrzcie państwo! Juro umi nołsgrajnda! Fot. Krzysztof Pacewski

Kalina stwierdził, że to będzie fotka wyjazdu. Owszem podoba mi się ten air ale... Fot. Mariusz Malinowski


Jurasa dopadł nałóg. Fot. Mariusz Malinowski

Osły dwa. Fot. Mariusz Malinowski

Juro, ollie na garbie na skateparku na Rubinkowie. Fot. Mariusz Malinowski


Ollie ze schodów w kąt. Fot. Mariusz Malinowski

Pięknie ujęty nosegrind. Kadr ze środka fontanny. Fot. Mariusz Malinowski

Gutek i jego nosegrindy. Fot. Mariusz Malinowski

Smith na nowiuśkim mureczku! fot. Mariusz Malionowski

Crooksik na mureczku pod wydziałem informatyki. fot. Mariusz Malinowski


Dziewicze smarowanie murka! fot. Mariusz Malinowski

Na wyjazd do Torunia byłem nielada nakręcony. Raz że to wyjazd na deskę. Dwa że do Torunia zwanego Grodem Kopernika a ja jestem absolwentem szkoły przez niego patronowanej(SP 21 w Elblągu. przyp. aut.) więc Mikołaj jest niebywale memu sercu bliski. No i poza tym od roku się nasłuchałem od ziomka z grupy(elo Kuba!) jaki to Toruń nie jest zajebisty.

Okazja nadeszła przypadkiem. Przypomnieliśmy sobie, że Kalina mieszka przecież w stolicy polskiego "KATOLICYZMU" i okazało się że jest skłonny przygarnąc zbłąkane owieczki z Elbląga. Ależ on miłosierny, czyż nie?

Pierwotnie owych owieczek miało być nieco więcej bo 4. Pojechaliśmy jednak finalnie we trójke. Gutek, Juro i ja.

Miał nie jechać i Igor bo miał SRACZKĘ... Ale po łagodnej perswazji zgodził się wziąć pampersa i pojechac.

Wyjazd planowany był na 13 ,a wyjechaliśmy o 14.30 także normalna praktyka.

Jako że w piątkowe popołudnia wyjazd na Malbork jest oblegany niebywale zdecydowaliśmy (JA zdecydowałem a reszta nie miała wyboru) się pojechać przez Nowy Dwór i tam dalej dopiero do byłej stolicy Zakonu Krzyżackiego.

W Malborku zjedliśmy solidną porcję mcDonald'sa gdzie też zaopatrzyliśmy się w pęczek tytułowych słomek, które potem miały znaleźc się na wszystkich ujęciach ale całe szczęscie się za wczasu skończyły. I pojechaliśmy dalej na Sztum, Kwidzyn...

W Kwidzynie (nie Kwidzyniu!!), mieście 1001 rond, po zjeździe z jednego z nich z tylnych siedzeń Renault-Siły dobył się krzyk "Skatepark! Łysy skręcaj!"

I zajechaliśmy na skatepark w Kwidzynie. Każdy walnął po szybkiej sekwencji, lokalna młodzież się ucieszyła i pojechaliśmy dalej na Grudziądz i w końcu Toruń.

Całą drogę Igor wydzierał się niemiłosiernie(dobrze że z racji siedzenia z tyłu nie miał panowania nad otwieraniem okna i nie było aż takiej trzody).

Mieliśmy plan nagrac tabliczkę Toruń przy wjeździe ale oczywiście nie zdąrzyliśmy. Norma.

A w samym Toruniu. Jechaliśmy jak nam się wydawało wedle instrukcji Kaliny aż tu nagle po prawej stronie pokazał sie pomnik! Juro narobił krzyku że marmur, że skręcaj, że natychmiast, że tam jest wjazd! Wjazd okazał się byc przejsciem dla pieszych co akurat nie stanowiło dla nas przeszkody. Potem skakaliśmy z krawężnika i w koncu dojechalismy pod sam pomnik. Marmuru-brak. Juro za to walnął kozak hardflipa. A potem wyjazd tą samą drogą.

Niedługo potem po telefonie do Kaliny okazało się że pobłądziliśmy. Ale podjechał pod nas na Cinema City i poprowadził jak trzeba pod dom. Tu zjedliśmy i poszliśmy w miasto...

Ale na mieście nie  było zbyt aktywnie bo towarzyszyła nam jedna myśl. Niech będzie już jutro i idzmy na deskę! Pospacerowaliśmy jeszcze po starówce i dośc szybko wróciliśmy do domu.

W międzyczasie okazało się że Gutek reaguje niemalże alergiczną agresją na Łobańskiego kota. Ledwo uszedł z życiem.

Następnego dnia mieliśmy już o 9 jechac na deskę. o 9 to żeśmy się z łóżek wyczołgali.

Pojechaliśmy na Rubinkowo na betonowy KOZACKI skatepark. Co było widac na relacji. Potem szama na starówce i atak na UMK. Schody i murek przy nich. Następnie pojechaliśmy po Kalinę do pracy. A już z nim i jego znajomym na fontannę pod wydziałem informatycznym UMK. Kozackie murki z granitu. Ideał niemalże. Ale miały jedną wadę. Nie były NIGDY jeżdżone! Trzeba było ogarnąc świece ale tu uratował nas ziomek z pracy Kaliny. Dziękujemy Mateusz!

Pojeździliśmy sobie chwilę. Kilka fajnych sztuczek i zdjęc zostało zrobione ale nasz szalony nastolatek wyjazdowy, Igor postanowił się wysypac, walnąc deską w Kalinowego fisheye'a a przy okazji zrobic sobie dziurę w nodze. Trzeba było jechać do szpitala wojewódzkiego i go zszywac. 5 szwów!

W domu została zrobiona kozak pizza (pół dla normalnych-dla mięsożerców, pół dla wybryków natury-z samymi warzywami). Juro pizze twardo przespał mimo że miał mi pomóc ja robic. Ale za to sprzątał. Potem ja i gospodarze poszliśmy jeszcze w miasto.

Następnego dnia będącego zarazem dniem ostatnim Kalina szedł rano do pracy więc nawet się nie pożegnaliśmy:(

Za to pożegnaliśmy się i podziękowaliśmy Basi. Po czym poszliśmy po pierniki jako że byliśmy w Toruniu. Chłopaki OCZYWIŚCIE nie mieli już pieniędzy więc pozapożyczali się u mnie. Potem musieliśmy jeszcze wrócic do Kaliny do domu bo Gutek zapomniał połowy rzeczy i pojechaliśmy spowrotem na północ.

W tę stronę droga nie trwała już 5 godzin tylko kulturalnie niecałe 3.

Słowem podsumowania. Było bardzo fajnie i mam nadzieję taki wyjazd powtórzyc. Oby jak najszybciej! Poza tym chciałbym podziękowac jeszcze raz Kalinie, Bazi i Łobanowi za przyjęcie!

Elo!

A teraz czas na zagadkę! Jak ktoś zgadnie czemu tytuł poprzedniego posta to "porządek" dostanie ode mnie piwo! Mówie serio! Konkurs otwarty. Pisac w komentarzach!

niedziela, 3 października 2010

Porządek

Czy Gutek umrze? Czy tylko amputują mu nogę? Co ma uczulenie na koty wspólnego ze sraczką?
Tego i wielu innych dowiecie się w pełnej relacji!