poniedziałek, 1 czerwca 2009

Braniewo, czyli SKMWMPtour lub "Jeżeli coś może nie wyjśc-nie wyjdzie na bank" tour vol.2

Wczoraj, 31.05.09, z rana zadzwonił do mnie Burdel z pytaniem czy idę na deskę. Po krótkiej gadce stwierdziliśmy, że jedziemy do Braniewa. Burdel zebrał ekipę, podjechali po mnie. I tak oto w samochodzie, Burdel chciał max 4 osoby bo jest mega dociążony, znaleźli się: pan kierowca-Burdel, pilot-Żyła, a pozostałe dwie osoby to byłem ja, Mikrus, i Pająk. Matma leży.

Pojechaliśmy zalac wehikuł, zakupic jakiś prowiant i zdecydowaliśmy, że ruszamy. Do Pruszcza.

Podróż do Pruszcza minęła bez specjalnych ekscesów i pod znakiem "SKMWMP, marihuana!"

Jak już dojechaliśmy okazało się, że nie pojeździmy bo na skateparku festyn. Szybki ogar i stwierdziliśmy, że jedziemy dalej. Nasz głody jazdy wzrok padł na Triocity. Co prawda były rozbieżności czy wolimy Gdynię czy Gdańsk, ale finalnie padło na gdańską skateplazę ze względu na Pająka, Bo On Kata Rolki.

Na skateplazie pojeździliśmy sobie ładnie. Nie było tłumów. Pająk z Żyła katali murki ja katałem schody dopóki po flipie z 4 definitywnie nie pożegnałem się z deską. Mikro siedział na murki i nie mógł się podnieśc bo podziwiał dzików na skateplazie(nie mylic z "zamulał"!)

Koło 17 weszła misja COME BACK! Jak postanowili tak też zrobili. Ale niedaleko Akademii Medycznej cud-fura Burdela odmówiła wspólpracy i zdechła. Zepchneliśmy na chodnik.

Przez 4 godziny koczowaliśmy przy samochodzie pchając go w górę i dól (z 50 razy bankowo), pijąc piwo, grając w S.K.A.T.E'a, klnąc, wkurwiając mieszkańców domku tuż obok i gadając z napotkanymi ludzmi. W między czasie poszliśmy do mcDonald'sa/ na kebab, najedliśmy się i wróciliśmy. Wtedy szanowny mieszkaniec domku tuż obok stwierdził, że ma jednak prostownicę i może nam pomóc. Mimo że świrowaliśmy tam już dobrze 3 godziny.

Zaraz potem przyjechał pan tata Burdela podładował nas i ruszyliśmy. Po drodzę i tak się okazało, że holowanie będzie niezbędne. W domu byłem o 24, a następnego dnia Mirkus miał zaliczenie z chemii, na która nic nie umiał o czym nie omieszkał informowac nas co 15 minut.

Moim i Pająka zdaniem było dobrze. Reszta coś wybrzydzała. Ale mimo wszystko nie gniewałbym się jakby następny wyjazd obył się bez taki akcji.

Elo!

A! I pamiętajcie! Donald Tusk to diabeł! Ma 6 liter w imieniu! Ale Michał już nie! Bo to archanioł! I Michał to polskie imię! A Lechia to piekło! Pozdrowienia dla pana Grzesia, który to i tak czyta na swojej Motoroli V8 bo Grzegorz z greki to Greg i wie wszystko i widzi wszystko! Joł!!

6 komentarzy:

  1. HAhahahahah u was chyba nie ma normalnych tripów ?? zebyscie dojechali spokojnie do domu ? :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma, nie ma:D Taka opcja nie istnieje!

    OdpowiedzUsuń
  3. ja pierdole :P no kurwa zajebiscie :D zdroszcze akcji hehe.Krzyniu mowiles ze mnie wezmniesz na nastepny tripa a tu chuj :D tak to bym wam wszystko uwiecznil ladnie na fotach;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Ziomek! Nie wiem na ile w powyższej relacji to widac ale wyjazd został "zorganizowany" o 11 a pojechaliśmy o 13:P
    No i poza tym miało jechac góra 4 osoby. Pojechało 5. Więcej już się nie dało:D

    OdpowiedzUsuń
  5. nie no looz tak tylko przypominam o sobie jako o fotografie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. dałnyy, samochod zdechl bo sie zagrzal... nikt nie wpadl na to zeby chlodzic lokcie. ale dobry czill na chodniku nie jest zly, przez 4h mozna tyle rzeczy rozkminic... dałny. kalin ty idz do domu

    OdpowiedzUsuń

Masz zamiar napisać coś głupiego? nie ośmieszaj się - wyjdź